Porady, pomysły i komentarze proszę przesyłać na e-mail podany na stronie Kontakt Komentarze Aleksander 2023.09.18 o 09.25 Aleksander, 41 lat, Kraków Rozciąganie Pierwszy raz zacząłem się rozciągać w wieku około 35 lat. Byłem wtedy w fatalnym stanie ogólnym, a mięśnie mocno spięte. Rzutowało to też na samopoczucie, które było złe i się pogarszało. Zdiagnozowano m.in. dyslokację rzepki i proponowano zastrzyki do stawów. Trafiłem do rehabilitanta, który nauczył mnie rozciągania. Szło to powolnie i było mocno bolesne. Potrzebowałem około miesiąca na rozciągnięcie pojedynczego mięśnia, cierpiąc przy tym na chwilowe pogorszenie stanu (normalne przy rozciąganiu po raz pierwszy), osłabienia trwające kilka dni nawet itd. Podczas rozciągania niektórych mięśni myślałem, że zwariuję, tak bolało. Obecnie od kilku lat jestem na zdrowej diecie i od dwóch praktykuję ćwiczenia oddechowe. Około dwóch tygodni temu wróciłem ponadto do rozciągania. Teraz potrafię to już robić z oddechem (wcześniej nie), ale wciąż mam problemy z koncentracją, więc mało kiedy udaje mi się odpowiednio skierować oddech do rozciąganego mięśnia. Użycie filmu z energią w pewnym sensie rozwiązuje ten problem: źródłem energii potrzebnej to tego, żeby mięsień „puścił” staje się film. Efekty mnie zszokowały — z filmem idzie to wielokrotnie szybciej. Nie mam też aż tak bolesnych kryzysów ozdrowieńczych. Wciąż jest to nieprzyjemne i nawet bolesne, ale już zdecydowanie mniej. Wciąż też wymaga koncentracji na rozciąganym miejscu i chyba także utrzymywania ciągłej świadomości, że film na nas „świeci”. Po rozciąganiu warto położyć się spać, kierując na siebie monitor z filmem — wyraźnie czuję, jak rozciągnięte miejsce jest napełnianie energią i „porządkowane” (trudno to uczucie opisać; coś w rodzaju mrowienia). Polecam też takie rozciąganie po wysiłku fizycznym, zmęczenie szybko mija. Film pomaga też na w wypadku mięśni, których nie da się (o ile wiem) rozciągać, np. te na skroniach albo na żuchwie. Takie mięśnie rozluźnia się, używając wałków do ćwiczeń albo „wbijając” palce w spięty mięsień. Jeśli podczas takiego wbijania „świeci” się na siebie filmem, idzie to szybciej. Wydaje mi się, że należy być jak najbliżej monitora z filmem, najlepiej zaledwie kilka centymetrów od. 09.11.2022 o 07.12 Witam. Jestem posiadaczem urządzenia do bioenergoterapii. Aparat ten jest bardzo prosty w obsłudze a jednocześnie skutecznie pomaga leczeniu wielu chorób i dolegliwości organizmu. W moim przypadku stosuje go do usuwania dolegliwości stawów kolanowych i łokcia. Najciekawsze jest to że zadziałał również przy kłopotach z przewodem pokarmowym ( uchyłek jelita grubego). Nader skutecznie. Często mam ten aparat włączony bez żadnych dolegliwości w celu poprawy samopoczucia i nastroju. To działa . Chciałbym polecić to urządzenie wszystkim zainteresowanym osobom dającym o zdrowie swoje i nie tylko. Iza 2022-10-10 o 09.57 W ubiegłym roku przeszłam dwie rozlegle operacje podbrzusza (ginekologiczna i przepukliny pachwinowej i udowej). Od stycznia stosuje aparat do bioenergoterapii — włączam go przed snem na całą noc, głowicę umieszczam na dolegliwym miejscu. Bardzo jestem zadowolona z efektów jego stosowania — blizny pooperacyjne ładnie się zasklepiły, bardzo szybko przestałam odczuwać siatkę, której duże ilości trzeba było zastosować przy operacji przepuklin, ustępuje też uczucie dyskomfortu w narządach kobiecych, mogę już podejmować normalna dla mnie dawniej dużą aktywność fizyczną. Dodatkowo aparat tez przydaje mi się do usuwania bólu głowy, wystarczy przez około godziny przyłożyć głowice aparatu do napiętych mięśni karku i szyi (takie bóle miewam co jakiś czas jako pozostałość po wypadku samochodowym kilkanaście lat temu, do tej pory działał tylko Ketonal). Kiedy podbiera mnie zaziębienie, przykładam głowice do zatok przez kilkanaście minut i dolegliwości ustępują, a katar się cofa. Dla mnie to bardzo przydatne i efektywne urządzenie fajnie je mieć pod ręką. Aleksander 2016-04-29 o 16:46 Aleksander, lat 33, Kraków Opiszę jedno spostrzeżenie odnośnie używania aparatu. Miałem jakiś czas temu taki problem, że miałem skaleczenie na palcu ręki i to nie było nic specjalnego. Ale miałem niedoenergetyzowane ręce wtedy przez dłuższy czas i się wolno goiło i wyglądało ciemne i, powiedzmy, brzydkie. Po dość krótkim działaniu aparatem wyraźnie się rozjaśniło, przestało boleć i wyglądało „ładniej” (pod kątem odczuwania / percepcji tego, co widziałem). Przysiągłbym nawet, że się zmniejszało i zanikało. Miałem wrażenie, że jakby tak potrzymać dłużej, to zniknie, ale nie potrafiłem w to uwierzyć i zrezygnowałem. Bez aparatu po jakimś czasie znowu zrobiło się „brzydkie”, a później, jak to skaleczenie, zagoiło się i tak. Pozdrawiam ! Aleksander 2016-04-29 o 16:43 Aleksander, lat 33, Kraków Wykonuję ćwiczenia od jakiegoś czasu w celu poprawy zdrowia (nigdy go za dużo) i rozwoju energetycznego. Na razie mam następujące spostrzeżenia: 1. Obracanie kokonu, zwłaszcza praca z Bramami Intencji, działa cuda na kolana. Wyraźnie się poprawia ich kondycja i łatwiej się robi przysiady, wchodzi po schodach itp. 2. Kilka dni temu zatrułem się dymem z kominka i bolała mnie głowa itp. Jak robiłem ćwiczenia, to poczułem się na krótko dokładnie tak samo „niedobrze” (ten sam rodzaj osłabienia i mdłości), jak miałem od tego dymu. Miałem wrażenie, że zatruta energia jest u góry i po bokach kokonu. Te ćwiczenia to był Styl Szambonurka albo Ptasia Grypa, nie pamiętam już niestety. 3. Rano za pomocą ćwiczeń jestem w stanie w zasadzie wyziewać całe niewyspanie i ogólne zmęczenie po obudzeniu, które często mi wciąż dokucza. Zwykle wygląda to tak: ćwiczenie – ziewanie – brak energii po wyziewaniu tej brudnej – ćwiczenie – znowu jest energia – znowu ziewanie – … aż do ZNACZNIE lepszego stanu psychofizycznego. Dzisiaj tak właśnie się naładowałem i zaskakująco łatwo mi się wjechało rowerem pod górę do pracy. 4. W te poranne ćwiczenia, które udaje mi się je dobrze zrobić, w którymś momencie zawsze krótko łzawię i muszę wydmuchać nos. To chyba jakaś zastała energia się w ten sposób uwalnia. 5. Ogólnie to zastanawiam się, do jakiego stopnia efekt się kumuluje – jeden dzień niećwiczenia wystarczy, żeby np. kolana znowu się męczyły szybko. Mam takie przeczucie, że za kilka lat będzie jednak o wiele lepiej i efekt trwały. 6. Dzieją się czasem dość ciekawe rzeczy, które ogólnie może są efektem ćwiczeń. Poprawia się ogólny stan psychofizyczny i staje się to powoli dość odczuwalne. Pozdrawiam! Imrotek 2016-01-19 o 21:28 Witam . Od wielu lat znam Pana Kole -bioenergeapeute ,ktory opisuje swoj apart na tej stronie.Zawsze pomagal mi gdy mialam problemy z kregoslupem, nastawianie , igielki naklejone na bolace miejsca .Po kazdym takim zabiegu szybko wracalam do pelnej sprawnosci.Teraz po paru zabiegach z naklejonymi igielkami nie mam problemow z kregoslupem.Polecam .Bolace plecy wyleczyl Kola ,ale zycie nie lubi prozni no to obdarowalo mnie Hashimoto.Pani doktor stwierdzila -„do konca zycia hormony eutyrox ” tarczyca nie pracuje , bierzemy hormony , takie jest leczenie. Poprosilam o porade P. Kole.Zrobil dla mnie aparat , nagral plyte .Od 4 mies. wlanczam ja na noc .Czuje sie bardzo dobrze,nie biore hormonow.Nie mam objawow niedoboru hormonow tarczycy.Polecam kazdemu, czasami medycyna akademicka leczy tylko objawy,nie umie wyleczyc chorego narzadu, wtedy dobrze miec taka alternatywe.Ja nie chce suplementowac cale zycie hormonow tarczycy .Kola pomaga mi w tym caly czas.Jestem mu wdzieczna.Marysia. Lucidvoor 2015-07-13 o 22:23 Witam serdecznie. Jestem pacjentem bioenergoterapeuty, który opisuje budowę tego aparatu. Z aparatu jestem bardzo zadowolony. Uważam że jest wspaniałym wynalazkiem oraz przy odpowiednich nagraniach energetycznych może uzdrowić zarówno lekkie, jak i cięższe choroby. Używam go od znacznie dłuższego czasu, niż jest opublikowany w Intrenecie. Mam 32 lata, mieszkam w Holandii , 2,5 roku temu dowiedziałem się, że choruje na ostrą białaczkę AML. Podczas pierwszego leczenia udało mi się zwalczyć chorobę przez chemioterapię oraz transplantację szpiku kostnego. Niestety, po roku czasu okazuje się, że choroba się nawróciła w znacznie trudniejszej do uleczenia formie – jako białaczka pozaszpikowa AML. Po paru eksperymentalnych próbach leczenia lekarze poinformowali mnie, że moja choroba w tej chwili jest nieuleczalna i nic dla mnie nie mogą więcej zrobić, że umrę w najbliższym czasie. Nie chcąc się poddać oraz szukając dalej ratunku, trafiłem na bioenergoterapeutę, który skonstruował opisane tutaj urządzenie – które i przy tak trudnej chorobie potrafi bardzo pomóc . Korzystając z opisanego aparatu, udało mi się usunąć dwa przeżuty nowotworowe po tygodniu naświetlania . Lekarz podczas kontroli określił to słowami „Czasami zdążają się dziwne, niespotykane rzeczy”. Przerzuty te miały być teoretycznie nie do wyleczenia i miały już tylko rosnąć. Kolejnym sukcesem jest początek zmniejszania się bardzo dużego przerzutu na biodrze oraz zdecydowana poprawa jego koloru z fioletowego na kolor skóry. Posiadam dodatkowo mocniejszą końcówkę działającą troszeczkę inaczej, dodatkowe nagrania energetyczne oraz jestem pod stałą kontrolą i opieką bioenergoterapeuty, co w ostatnich kilku tygodniach poprawiło znacznie moje wyniki krwi. Z punktu widzenia lekarzy jest to kolejnym „cudem”, ponieważ powiedzieli, że krew będzie już tylko się już pogarszała. Chciał bym zachęcić wszystkich do wykonania tego aparatu oraz przekonaniu się na sobie o możliwościach jakie daje przy bardzo niewielkim wydatku ,przekonaniu się o istnieniu oraz skuteczności bioenergii ponieważ większość osób nigdy niemiała doczynienia z nią . Powrót